Julita Bierek opowiada o tym jak stworzyła własny produkt i jak buduje swoja markę.
Wywiad Clou Talk z Julitą Bierek – kosmetolog – właścicielką salonu kosmetycznego, ale rownież przedsiębiorcą.
Prowadzi z powodzeniem swój salon kosmetyczny, jednocześnie szkoląc kursantki jak i wprowadzając swój produkt na rynek niemiecki.
JULITA BIEREK poleca: NACIĄGNIĘTE. JAK POLKI UWIERZYŁY, ŻE TYLKO PIĘKNE BĘDĄ SZCZĘŚLIWE
Zdeterminowana, konsekwentna i zmotywowana Julita Bierek właścicielka Estetica Expert. Zaprasza Clou Talk
Julita Bierek: Cześć
E.W. Bardzo się cieszę, że nas zaprosiłaś do siebie, żebyśmy mogłyśmy zobaczyć jak pracujesz
J.B. Mi też jest bardzo miło, że miałyście dzisiaj czas, żeby przyjść do mnie i zobaczyć jak to faktycznie wygląda w normalnym codziennym dniu, także fajnie, cieszę się.
E.W. Miałyśmy okazję zobaczyć dzisiaj jak trenowałaś jedną z dziewczyn, jedną ze swoich studentek. I powiedz mi jak to się wszystko zaczęło z tymi studentkami?
J.B. No studentki to jest taka powiedzmy sobie szczerze droga trochę boczna i pewna gałąź, która należy do tego całego rozwoju mojej firmy, ponieważ bez kursantek bez ludzi, którzy przychodziliby na te szkolenia nie mogłabym rozwinąć tak naprawdę swojej firmy, więc to jest taki dosyć mocny filar tego.
I samym założeniem tak naprawdę nie było robienie tych szkoleń, ale dzięki tym szkoleniom właśnie sprzedaż produktów i i kreowanie mojej marki, którą niedawno stworzyłam.
E.W. No właśnie no właśnie, myślę że wkroczyłyśmy na mój temat, który bardzo mnie interesuje, bo mi się wydaje, że to co zorganizowałaś swoim produktem i tą całą linię, którą produkujesz i sprzedajesz myślę, że to by bardzo interesowało osoby, które będą oglądać nasz dzisiejszy film.
J.B. Zaczęło się burzliwie, ponieważ chciałam w jednej z firm pracować sama jako instruktorka. Było to moim marzeniem. W zawodzie stylistki rzęs, czy stylistki paznokci, w pewnym momencie kończą się drogi rozwoju i zarabiania pieniędzy.
Dojdziemy do jakiegoś pułapu i nie możemy dalej podnieść cen, albo nie może więcej pracować i stąd też właśnie możemy zająć się byciem instruktorem.
Bardzo chciałam pracować dla jednej z firm z polski i być instruktorem tutaj na terenie Niemiec, no niestety tak się potoczył los, że się to nie udało.
Wiec stwierdziłam, że chciałabym otworzyć może coś swojego, może to jest faktycznie jakiś znak, że nie warto dla kogoś pracować i nabijać komuś kasę do kieszeni, tylko może warto byłoby stworzyć coś własnego.
I stąd właśnie wziął się pomysł na stworzenie własnej marki.
Przyznam szczerze, że początki były straszne, komuś może się wydawać z boku, że co to jest stworzyć swój własny produkt w dzisiejszych czasach, w dobie Internetu. Ale nie jest to tak łatwe jakby się mogło wszystkim wydawać, jest to niestety ciężka praca, jest to uczenie się, oglądanie, podglądanie innych ludzi.
Oczywiście konkurencja nie wyjawia nam wszystkich tajników.
I od zwykłych rzeczy jak znalezienie produktów, czy znalezienie kogoś kto nam dla nas go stworzy, po wykreowanie, cały marketing i znalezienie przede wszystkim klientów, którzy będą chcieli od nas je odkupić to jest bardzo ciężka droga. Powiem szczerze Syzyfowa praca i dziś uważam, że … Ten pomysł też bardzo długo do mnie dojrzewał, to nie było tak, że coś mi się jednego nie udało i ja wstałam w nocy i stwierdziłam, a nie no to dzisiaj stworzę sobie swoją własną markę.
Nie, tak nie było, ten pomysł dojrzewał wiele miesięcy zanim się w ogóle odważyłam postarać się go urzeczywistnić.
I powiem szczerze, nie widziałam wtedy na starcie w co się pcham i naprawdę nie miałam zielonego pojęcia, jak to będzie wyglądać i dziś się jeszcze zastanawiam, że to było po prostu szaleństwo.
E.W. Masz swój gabinet, ale nie miałaś go od początku. Kiedyś musiałaś przyjechać do Monachium i powiedz mi proszę, jak to było z tym przyjazdem. Co cie właściwie sprowadziło do Monachium?
J.B. Miłość, tak 🙂 Kupidyn mnie sprowadził do Monachium. Mojego obecnego męża poznałam w 2014 roku przez Internet. Wtedy byłam u mojej koleżanki, bardzo dobrej, najlepszej mojej przyjaciółki w Berlinie. Mój mąż pojechał do Berlina z kolegą załatwiać wizę w ambasadzie do Togo czy coś w tym stylu i on się zalogował wtedy w Internecie na Badoo, że akurat właśnie miejscowość, bo tam się zaznacza te regiony gdzie jestem i wyskoczyło mi Berlin.
Nie wiedziałam nawet, że jest Niemcem, myślałam, że jest może Anglikiem albo ze Stanów Zjednoczonych, bo imię mówiło mi Michael, a jak się potem okazało to był Michael Niemiec, który jak się też później okazało, pochodził z Monachium i to dzięki niemu znalazłam się tutaj.
I on też był motorem napędowym do tego, żebym stworzyła swoj własny biznes. To on faktycznie dodał mi skrzydeł, wspierał mnie.
Bariera językowa była ogromna, ponieważ trafiając do Monachium, przenosząc się tutaj po dwóch miesiącach znajomosci, tak naprawdę internetowej. Mój język powiedzieć, że być kiepski to tak jak powiedzieć, że Kaczyński jest trochę wysoki. Wiec powiem szczerze, że podstawowe zwroty już znałam, ale to było wszystko.
I to tak naprawdę sprowadziło mnie tu do Monachium i to on był taka śruba, która mnie napędziła do tego, żeby w ogóle otworzyć salon.
Bez języka, bez znajomosci, nikogo kto mógłby nas tutaj polecić.
Jest to bardzo ciężko. Ktoś kto zakładał swój biznes chociaż raz w życiu, wie jak to jest ciężko zdobyć klientów. Problem nie jest w dzisiejszych czasach zwłaszcza w Niemczech otworzyć swój własny interes, problem jest znalezienie ludzi, którzy kupią od nas dana usługę, czy dany produkt.
Bez języka i znajomosci nie ukrywam, jest to podwójnie ciężkie, ale jak widać jest to możliwe no i opłacalne tylko trzeba być gruboskórny należy, mieć trochę pokory, trochę szczęścia, no i wsparcie.
E.W. Przyjechałaś do Monachium bez języka no i jak to się rozpoczęło? Poszłaś najpierw do pracy do kogoś, czy od razu był pomysł na biznes?
J.B. Nie, ja przyjeżdżając do Monachium w ogóle nie myślałam, że będę znowu pracować w zawodzie. Właściwie to nie wiedziałam co chciałabym robić. Bariera językowa była tak duża pomimo, że mówię w kilku różnych językach, ale niestety wtedy nie w niemieckim, że musiałam się chwytać najprostszej pracy. Moja pierwsza praca w Monachium, zreszta bardzo szybko ją znalazłam, wiec jeżeli ktoś mówi, że tutaj nie ma pracy no to nie chce pracować. To była praca w restauracji tureckiej. Mój szef był pół Turkiem pół Arabem, przez niego, bo to oczywiście idzie taka reakcja łańcuchowa, poznałam Greczynkę, która pracowała tam na barze i która pomogła mi przenieść się o level wyżej, mogę powiedzieć w ten sposób, zaczęłam prace w ubezpieczeniach w Allianz.
Nie sprawiało mi to na początku jakiejś dużej przyjemności. No praca jak praca, człowiek musiał płacić rachunki, wiec nie ma czasu na sentymenty. Po prostu wstajesz rano, robisz kawę i jedziesz do pracy.
E.W. I w Allianz mówiłaś już po niemiecku czy jeszcze po angielsku?
J.B. Wtedy, bo to było 3 miesiące w Monachium, tak zaczynałam już pomału się komunikować, tam poznałam Słowaka, a ze względu na to, że trochę po słowacku się nauczyłam, bo mieszkałam kiedyś ze Słowaczką za granica w innym kraju, no to mi bardzo fajnie tłumaczył ten język i mi było o wiele łatwiej zrozumieć, nauczyć się nowych zwrotów i nowych słówek, bo ktoś praktycznie w moim rodzimym języku był mi w stanie to przetłumaczyć. Wtedy już zaczęłam w miarę wysławiać się, zaczęłam dużo rozumieć, ale jeszcze w dalszym ciągu nie chciałam, bałam się tego ośmieszenia, wiec często jeszcze jakaś blokada była chociaż nie było tak powiem szczerze do końca źle i bardzo stresowo, no bo jestem ogólnie osobą otwartą, wygadaną, raczej, no oczywiście myślę i boję się tego co ludzie o mnie myślą, ale wtedy nie miało to większego znaczenia, stwierdziłam, że jak nie zacznę mówić, to po prostu nigdy nie zacznę, wiec metodą prób i błędów małpowałam tak jak Niemcy mówili, powtarzałam, uczyłam się fraz na pamięć, tak to się zaczęło. No i po 3 miesiącach czy po 4 miesiącach w Allianz, mąż któregoś wieczoru mówi do mnie: „ słuchaj, skończyłaś studia, pracowałaś w Polsce, miałaś swój gabinet w Polsce, no i co? Dlaczego nie chcesz pracować w zawodzie? Z tego co widziałem jesteś w tym dobra, dużo mi o tym opowiadałaś, wiem ze kochasz swoj zawód, wiec dlaczego nie?”